Chciałabym wszystkim swoim czytelniczkom (i czytelnikom oczywiście również ;)) życzyć wesołych, spokojnych i rodzinnych Świąt.
12/24/2015
11/28/2015
Jeśli nie akryl to co? O swetrach z sieciówek
Dynie, herbatki, piernikowe latte... Niby leit motiv, swoisty refren przewijają się na blogach każdej jesieni. Celebracja długich, chłodnych wieczorów byłaby jednakże niepełna, gdyby nie stosowny sweter. I tu pojawia się pytanie - czy popularne sieciówki mają w swej ofercie wyłącznie wełnę mitycznego akrylowca? By móc odpowiedzieć, postanowiłam przyjrzeć się bliżej asortymentowi wybranych sklepów. Dokonując poniższego zestawienia, zależało mi raczej na uchwyceniu pewnej tendencji. Wybrałam więc kilka typów o prostym fasonie, w dodatku często utrzymanych w nudnej, stonowanej kolorystyce, tym sposobem koncentrując się raczej na składach surowcowych niż na wyrafinowanym designie.
1. H&M
Skład surowcowy: Moher 52%, Poliamid 35%, Wełna 13%
Cena: 149,90 zł
Na uwagę zasługuje zaskakująco wysoki (jak na sieciówkowe standardy) udział włókien wełny kozy angorskiej. To cieszy, bo ta charakteryzuje się znakomitymi właściwościami termicznymi, idącymi w parze (co wcale nie jest takie oczywiste) z zupełnie niezłą trwałością. Za nadanie elastyczności odpowiada tu poliamid - nie ma co się zrażać jego obecnością, wszak spośród rodziny syntetyków, to właśnie on odznacza się zupełnie przyzwoitą przepuszczalnością powietrza, co czyni jego użytkowanie komfortowym.
Skład surowcowy: Kaszmir 100%
Cena: 299,00 zł
Przyznaję uczciwie - nie widziałam go na żywo, więc w razie zakupów, radziłabym zachować zdrowy rozsądek. Wielokrotnie o tym nadmieniałam, ale nie zaszkodzi wspomnieć o tym po raz kolejny - łatwo zachłysnąć się składem surowcowym, figurującym na etykiecie. Podobnie jak w wypadku zwykłych bawełnianych koszulek, istotnym parametrem, pozwalającym za dokonanie oceny jakości wyrobu, jest gramatura. O ile inne gatunki wełny (nawet te wysokiej klasy) potrafią występować w formie cienkiej jak bibuła, przejrzystej "gazy", tak przyzwoity kaszmir nie powinien mocno prześwitywać, przy dotyku "rozjeżdżając" się między palcami. Wyroby wykonane z wełny kaszmirskiej można znaleźć również w innych popularnych sklepach - m.in. w Zarze, Uniqlo (polecam, rewelacja), Mango czy w C&A. Sama posiadam dwa swetry tej ostatniej marki, ale w ich wypadku stanowczo odradzam zakupy online - zarówno sama jakość, jak i rozmiary to sprawa mocno loteryjna. Różnice są wyraźne nawet w obrębie jednego fasonu i odcienia (!).
2. COS
Skład surowcowy: Wełna merino 100%
Cena: 300,00 zł
Wełna merino, zwłaszcza ta dziewicza, pochodząca z pierwszej strzyży, odznacza się wyjątkową miękkością i delikatnością. Przynajmniej w teorii, bo, jak to bywa w wypadku wełen, uczucie gryzienia i drapania ma w sobie spory udział subiektywizmu. Ten konkretny model to świetna propozycja dla wysokich kobiet.
3. Marks&Spencer
Skład surowcowy: Wełna 100%
Cena: 45,00 funtów
Marks and Spencer na ogół kojarzy się z działem delikatesowym i bardzo konserwatywnym, nieco babcinym nawet wzornictwem. Warto jednak czasem pokonać wewnętrzne opory, tym bardziej, że ichnie dzianiny często wyposażone są w certyfikat Woolmark, przyznawany najwyższej jakości wyrobom z czystej wełny.
4. Benetton
Skład surowcowy: Dziewicza wełna szetlandzka 100%
Cena: 139,00 zł
Benetton to kopalnia niezłych, europejskich dzianin za małe pieniądze. Ich koronnym produktem jest wprawdzie merino, ale jakby na przekór postanowiłam zaprezentować szetlanda. Lojalnie przestrzegam alergików i wszystkich tych, którzy od swetra oczekują miękkości - to nie jest wyrób dla Was. Jednak zmarzluchy, którym niestraszne uzbrojone w kły swetrzyska, powinni być ukontentowani.
5. Woolovers
Skład surowcowy: Wełna merino 70%, kaszmir 30%
Cena: 48,00 funtów
Skład? Dla mnie bomba. Niestety nigdy nie miałam w rękach wyrobów tej marki, toteż nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat jakości. Sądząc po zdjęciach, mogę przyczepić się jednego - kieszonki z całą pewnością urody temu kardiganowi nie przydają.
6. Olimpia
Skład surowcowy: Wełna 80%, Poliamid 20%
Cena: 59,00 zł (pierwotnie 199,00 zł)
No i polski akcent. W wypadku Olimpii najsłabszym ogniwem pozostaje nieciekawe, zgrzebne wzornictwo. A wielka szkoda, bo składy surowcowe (mieszanki lnu i jedwabiu przewijające się regularnie przez wiosenne kolekcje!) nieraz są przyzwoite. A w każdym razie dużo ciekawsze niż konkurencyjnego Solara, który ostatnimi czasy podpadł mi sprzedawaniem wiskozy za nieadekwatnie duże pieniądze.
Tradycyjnie już mam nadzieję, że wpis okazał się dla Was ciekawy i przydatny. Wiem, ostatnimi czasy jestem na bakier z systematycznością. Mogę tylko wyrazić nadzieję, że niebawem uda mi się wygospodarować więcej czasu, by regularnie publikować wpisy, zwłaszcza o formule zbliżonej do tej z początków blogowania. Pozdrawiam Was serdecznie, Gombka
10/24/2015
Koncert życzeń, czyli co Gombka chciałaby ujrzeć w swej szafie
Pod wpływem Waszych próśb, postanowiłam odrobinę sprzeniewierzyć się własnemu postanowieniu o nieporuszaniu tematyki typowo modowej. Dziś więc zamiast zwyczajowego ględzenia o materiałach i ich pielęgnacji, będzie co nieco o mym guście i o odzieżowych upodobaniach. W poniższym zestawieniu znalazły się zarówno rzeczy, które zapewne niebawem zasilą szeregi mojej garderoby, jak i takie, które w najbliższym czasie będą tkwić, gdzieś tam, w sferze mrzonek.
1. Ubrania z metką Jil Sander
Nie będę ukrywać - estetyka proponowana przez Sander jest mi bardzo bliska. Oczywiście nie jestem bezkrytyczna, nie wszystko mi odpowiada (dodatki to najsłabsze ogniwo), ale prostota, stonowana kolorystyka, taka bardziej dziewczęcość niż kobiecość, to coś, co w ubiorze lubię najbardziej. Zwłaszcza w zestawieniu z dobrą jakością i solidnym krawiectwem.
2. Płaszcz Burberry
Wbrew obiegowej opinii Burberry to marka żywo reagująca na zmieniające się trendy. Tak jest obecnie, tak też było w przeszłości, właściwie niezależnie od tego, kto akurat zasiadał na stołku dyrektora kreatywnego. Spośród zdjęć egzemplarzy z dziwnymi przeszyciami, wykonanych z metalizowanej skóry czy z jakimiś zdobieniami, udało mi się wyłapać ten model. Prosty i obłędnie zwyczajny, w dodatku najkorzystniejszej (moim zdaniem, rzecz jasna) długości. Najbliższy mojej prywatnej definicji klasyki. Gdybym dysponowała stosowną kwotą, z pewnością celowałabym w coś podobnego.
3. Sukienka Lacoste
Sukienki Lacoste (jakby żywcem wyciągnięte z garderoby Margot Tenenbaum) od dłuższego czasu tkwią na mojej chciej-liście i niewykluczone, że niebawem zakończy się to zakupem. Od letnich, o jednoznacznie sportowym charakterze minimalnie wolę jednak te przeznaczone na chłodniejsze pory roku. Proste, wełniane, stanowiące jedynie luźną aluzję do tenisowego rodowodu marki.
4. Mokasyny Shoepassion
Mokasyny to zdecydowanie mój ulubiony typ obuwia. Nie mniej wygodne, co popularniejsze baleriny, w moim odczuciu jednak zdecydowanie ładniejsze. W gombkowej szafie bardzo brakuje czarnej pary, a te wydają się idealne. Całkiem zgrabne, szyte ramowo "norweżki" (w przypadku innych fasonów obuwia nie przepadam za tym typem kopyta, w wypadku mokasynów zupełnie mi to jednak nie przeszkadza) na skórzanym rendenbachu. To musi się udać.
Przy okazji warto nadmienić, że od niedawna funkcjonuje stacjonarny sklep marki. Mieści się on w Warszawie przy ulicy Kruczej 46.
5. Jedwabna koszula Wólczanki
Od niedawna docierają do mnie głosy, że jakość Wólczanki (firmy w moim mniemaniu kultowej) pozostawia sporo do życzenia. Niebawem przyjdzie pora na weryfikację tych doniesień, bo akurat znajduję się na etapie poszukiwań idealnej białej bluzki. Mam ochotę na jedwabną i swe kroki zapewne w pierwszej kolejności zwrócę właśnie do sklepu sygnowanego wólczankowym szyldem.
6. Torebka Mansur Gavriel
Jeśli o torebki chodzi, to najbardziej odpowiada mi odrobinę zgrzebne, nieco harcerskie wzornictwo. Worki Mansur Gavriel najlepiej tym wymogom odpowiadają. Niestety, obok ceny, przed zakupem powstrzymuje osobliwa strategia handlowa.
7. Wełniany płaszcz o fasonie szlafroka
Mój płaszcz zimowy wprawdzie ma się całkiem nieźle, ale jakoś nie przeszkadza mi to rozglądać się za nowym. Moją uwagę przykuł model z aktualnej kolekcji COS. Wprawdzie wolałabym granatowe okrycie wierzchnie, ale piękny w swej prostocie fason skutecznie rekompensuje w mych oczach tę drobną niedogodność.
8. Kaszmirowy kardigan
Jak dotąd nie myślałam o żadnym konkretnym wyrobie. Zależy mi na czymś skromnym, do bólu zwyczajnym, koniecznie bez kieszonek. Mogłybyście mi coś polecić?
9. Okulary korekcyjne Oliver Peoples Banks
Wprawdzie podpunkt ten niezupełnie wpasowuje się w tematykę dzisiejszego wpisu, ale... Okulary towarzyszą mi od kilkunastu lat i nie wyobrażam sobie rezygnacji z nich na rzecz soczewek. Okulary to integralny element mojej osoby. Najbardziej lubię (i na szczęście najkorzystniej w takich wyglądam) fasony w duchu wczesnych lat 60-tych.
Mam nadzieję, że taka forma wpisu przypadła Wam do gustu. Jestem ciekawa, jak oceniacie mój gust. Czekam na Wasze komentarze. Pozdrawiam serdecznie, Gombka.
10/10/2015
Gadżety i preparaty ułatwiające dbanie o ubiór
Wprawdzie o tematykę tę
zahaczałam już kilkukrotnie, ale dziś zdecydowałam się zebrać i odpowiednio
uzupełnić te informacje, nadając komunikatowi bardziej skondensowaną formę.
Wybielacze do tkanin
Z
uwagi na mechanizm działania można wyodrębnić dwie zasadnicze kategorie
wybielaczy: optyczne oraz chemiczne. Te pierwsze mają za zadanie jedynie maskować
nieestetyczne zabarwienie, obserwowane w toku użytkowania. Koronnym przykładem
jest tutaj ultramaryna, sprzedawana w formie proszku o intensywnie błękitnym
lub fioletowym wręcz zabarwieniu. Stosuje się ją wyłącznie po zakończonym
praniu, w formie wodnego roztworu o temperaturze dostosowanej do danej grupy
rzeczy. Wybielacze chemiczne natomiast wchodzą w reakcję z substancjami, które
osadziwszy się na włóknie, powodują jego szarzenie bądź żółknięcie. Produkty
takie na ogół sprzedawane są w formie dwuskładnikowej, a rolą konsumenta jest
ich zmieszanie i następne wprowadzenie do odpowiedniej objętości wody o
określonej temperaturze. Zazwyczaj, by zadziałać, wymagają one (w odróżnieniu
od wybielaczy optycznych, skutecznych właściwie od razu, ale też
krótkodystansowo, bo do następnego prania) nieco czasu – od 1 do nawet 8 godzin.
Stosując specyfiki z tej kategorii należy bezwzględnie stosować się do zaleceń
podanych na etykiecie/ulotce informacyjnej – w wielu wypadkach produktem
ubocznym ich stosowania jest wydzielający się tlenek węgla (czad), toteż należy
zadbać, by cała operacja wykonywana była przy otwartym oknie w dobrze
wentylowanym pomieszczeniu, a jeszcze lepiej na otwartej przestrzeni, np. na
tarasie lub balkonie. Nie wolno się też nachylać nad miską, a zanurzając w
takiej kąpieli ubrania, dobrze zaopatrzyć się w ochronne rękawice. Tego typu
zabieg cechuje wysoka skuteczność, ale nie należy praktykować tego zbyt często,
gdyż może mieć to negatywny wpływ na żywotność elementów naszej garderoby.
Rolki i szczotki odzieżowe
Obawiam
się, że przy okazji wcześniejszych wpisów wzmiankowałam na ich temat na tyle
dużo, że zupełnie wyczerpałam już temat. Poczułam się jednak w obowiązku do
przypomnienia o istnieniu tych, jakże użytecznych, gadżetów.
Kule oraz siatki do prania bielizny
i delikatnych tkanin
Przy
okazji tego wpisu pozwoliłam sobie wspomnieć o kulach do prania staników. Wprawdzie
należy pamiętać, że nie zastąpią one tradycyjnego prania ręcznego, ale w
zestawieniu z łagodnym programem pralki i delikatnym płynem, z pewnością choć
trochę przedłużą żywot naszej bielizny.
Zakup siatki natomiast to doskonały pomysł,
gdy w naszej szafie nie brak delikatnych, „wiotkich” materiałów jak jedwab,
koronki czy szyfon. Zastosowanie takiej formy ochrony sprawdzi się również w
wypadku ubrań o licznych elementach dekoracyjnych, takich jak hafty, naszyte
koraliki czy kolorowe aplikacje.
Generator pary
Wielu
traktuje to jak zbędny gadżet, inni upatrują w tym godne zastępstwo dla
tradycyjnego żelazka. Ja, tego typu wynalazki, postrzegam raczej w kategoriach „produkt
uzupełniający”. Dlaczego? Uważam, że nie ma szans, by w wypadku koszul czy
spodni sprawdził się równie dobrze, co klasyczny sprzęt do prasowania, ale z
drugiej strony jest niezastąpiony, jeśli w grę wchodzą okrycia wierzchnie oraz
ubrania z potencjalnie problematycznych materiałów, jak jedwab czy skóra.
Ocet spirytusowy
Przede
wszystkim to doskonały zamiennik tradycyjnego płynu do płukania tkanin. Ma nad
nim tę przewagę, że nie pozostawia charakterystycznej, odrobinę tłustawej
warstewki, niepożądanej zwłaszcza w wypadku ręczników, które mogą stawać się
sztywne i szorstkie. Ocet ogranicza również wymywanie ciemnego pigmentu, dzięki
czemu z pewnością docenią go wszystkie wielbicielki czerni i denimu.
Stosowany w rozsądnych ilościach, w postaci wodnego roztworu zastąpi również
specjalistyczne produkty przeznaczone do oczyszczania skór licowych.
Golarka do ubrań
Niby nic, a potrafi tchnąć nowe
życie w ulubiony sweter lub szalik. Przeglądu garderoby pod kątem zaciągnięć i
zmechaceń warto dokonywać możliwie często – niestety golarki zwykle nie radzą
sobie ze znacznymi uszkodzeniami.
Absorbentki
Jestem
gorącą zwolenniczką segregowania odzieży z uwagi na kolor (no dobra, głupio to
zabrzmiało). Nie zawsze jest to jednak takie proste. Bo cóż czynić, gdy mamy
pojedynczą rzecz o danej (i to jeszcze, nie daj Panie Boże, intensywnej)
barwie, albo (co nawet gorsze) ubrania wzorzyste, wielokolorowe? Prać ręcznie? Nie
zawsze przecież istnieje taka, uzasadniona również innymi względami, konieczność.
Osobno? Zupełnie bez sensu. Szczęśliwie na wprost konsumenckim potrzebom wyszli
producenci produktów piorących, wypuszczając na rynek chusteczki, mające na
celu pochłanianie częściowo rozpuszczonego barwnika. Obecnie można je znaleźć w
ofercie wielu marek, dostępnych właściwie we wszystkich popularnych drogeriach oraz
sklepach specjalizujących się w sprzedaży chemii gospodarczej.
Soda oczyszczona
Naniesiona
za pomocą szczoteczki (choćby takiej, przeznaczonej do czyszczenia paznokci)
pasta, powstała na skutek dodania do sody oczyszczonej niewielkiej ilości wody,
świetnie sprawdzi się do wybielania elementów gumowych w obuwiu sportowym.
Piłki tenisowe
Niezbędnik
każdego posiadacza odzieży puchowej. Kilka piłek wrzuconych wraz z kurtką do
bębna pralki skutecznie zapobiegnie zbijaniu się oraz utracie puszystości
pierza. Warto zadbać, by piłki były starannie wykonane – nie powinny one pod
wpływem wilgoci puszczać kleju, a i lepiej, by nie wydzielały zbyt intensywnego
aromatu taniej gumy.
Przybornik do szycia
Warto
mieć w swoim domu choćby podstawowy zestaw igieł i kilka zwojów nitek, o
kolorach dobranych do naszych ulubionych ciuchów. W razie drobnej awarii
pozwolą nam na samodzielne opanowanie sytuacji. Sama po każdym praniu, gdy
wszystko zdąży wyschnąć, dokładnie przeglądam swoje rzeczy pod kątem wiszących
nitek, odpadających guzików czy zmechaceń, z którymi to rozprawiam się
natychmiast. Pozwala mi to uniknąć późniejszego zaskoczenia. Jestem również
zwolenniczką cerowania, o ile oczywiście dziura jest mała i zlokalizowana w
mało widocznym miejscu. Niestety, nie czuję się na siłach, by stawać w szranki z
panem Molesleyem, który swoim słynnym niewidocznym ściegiem, potrafił uratować ulubiony
płaszcz lorda Grantham.
Mydło odplamiające
Rzecz,
bez której nie wyobrażam sobie swojej łazienki. Świetnie sprawdza się nie tylko
do usuwania plan (nawet tych potencjalnie problematycznych jak ślady owoców czy
wina), ale również do punktowego odświeżania tych materiałów, które
niekoniecznie lubią częsty kontakt z wodą. Jest też niezastąpione w przypadku
przedłużania żywotności ubrań wykonanych z wiskozy – te, jak już nieraz
wspominałam, mają przykrą tendencję do „łapania” wszelkich zapachów. Dokładne
oczyszczenie za pomocą takiego mydła strategicznych rejonów (np. okolice pach w
bluzkach) przed planowanym praniem potrafi odwlec ten efekt w czasie. Pisząc
to, bazuję na doświadczeniach mojej siostry, która w przeciwieństwie do mnie,
nie unika produktów przeróbki celulozy.
Podstawową
zaletą takich mydeł, w stosunku do odplamiaczy w formie żelu, jest stosunkowo łagodna
dla dłoni, przebadana dermatologicznie, formuła. Wprawdzie należy się liczyć ze
wzmożonym przesuszeniem, ale ryzyko podrażnień, reakcji alergicznej czy (o
zgrozo!) poparzeń jest odpowiednio niższe.
I
ostatnia uwaga – produkt, mimo iż z założenia stosunkowo łagodny, może
prowadzić do depigmentacji włókna, dlatego przed przystąpieniem do odplamiania,
wskazane jest wykonanie próby na niewielkim obszarze, ulokowanym w mało
widocznym miejscu.
Produkty pielęgnacyjne do obuwia i
wyrobów galanteryjnych
Absolutną
podstawą jest krem pielęgnacyjny do skór licowych i impregnat w formie sprayu,
przeznaczony do zabezpieczania skór typu Darwin oraz zamszu i nubuku. Jeśli
szczególnie lubimy skóry szorstkie, ale naszą bolączką są powstające na ich
powierzchni odbarwienia można pokusić się o zakup specjalnej pasty. Z kolei
wielbiciele butów na skórzanej podeszwie powinni zainteresować się olejem
przeznaczonym do ich pielęgnacji. Świetny wpis na temat dbałości o obuwie popełnił
swego czasu Mr Vintage.
Tradycyjnie
– mam nadzieję, że tekst okazał się pomocny i ciekawy. Zachęcam też do komentowania.
Zdaję sobie sprawę, że ostatnio częstotliwość nadawania notek nieco spadła –
mogę jedynie w tym miejscu wyrazić swoje ubolewanie nad brakiem czasu. Pozdrawiam serdecznie.
9/29/2015
Kapryśny królewicz – jedwab
Cesarzowa
Xi Lingshi, zaniepokojona, co też niszczy drzewa morwowe – dumę pałacowych
ogrodów, przyniosła jednego ze szkodników do swych komnat. Przypadkowo
upuściwszy kokon do wrzątku, odkryła, że dobywa się zeń włókno o unikalnych
właściwościach. To chińskie podanie opisuje odkrycie
jednego z najbardziej ekskluzywnych i pożądanych materiałów odzieżowych. Choć
dziś Państwo Środka nie ma nań monopolu, a wyroby jedwabne przestały być
przywilejem klas wyższych, jedwab nadal stanowi symbol klasy i elegancji.
Właściwości jedwabiu
Jedwab
nie bez kozery cieszy się opinią najbardziej ekskluzywnego surowca odzieżowego
na świecie. Poza niewątpliwymi walorami wizualnymi do jego największych zalet należy
zdolność termoregulacji, czyli dostosowywania się do temperatury ciała swojego
właściciela. Czyni go to najlepszą opcją na upalne dni, ale warto zauważyć, że
świetnie sprawdzi się również przy chłodnej, wietrznej pogodzie. Jedwabne
apaszki może i wydają się niepozorne, ale w istocie są w stanie zapewnić
odpowiedni komfort termiczny nawet jesienią (no na zimę jednak wolę kaszmirowe
szale, choć to oczywiście tylko moje stanowisko). Ponadto cechuje go wysoka
higroskopijność – włókno jedwabne, zachowując suchość, jest w stanie pochłonąć
wilgoć w ilości sięgającej 30% własnej masy. W tej kategorii konkurencję może
stanowić jedynie wełna. A jeśli już o niej mowa… Jedwab ma nad nią tę przewagę,
że jest hipoalergiczny. W dodatku bardzo szybko schnie.
Włókna
jedwabne stanowią również doskonały surowiec do produkcji bielizny pościelowej.
Zawierają one w swej strukturze głównie fibroinę i serycynę (tj. białka, które
w ludzkim organizmie odpowiedzialne są za nadanie elastyczności i sprężystości),
toteż sprzyjają zachowaniu włosów i naskórka w odpowiedniej kondycji. W myśl
prastarej chemicznej zasady „podobne lubi podobne”. Warto również zauważyć, że
jedwab stanowi również przykład antystatyku, co nie tylko zapobiega kumulowaniu
w jego strukturze roztoczy, ale pozwala również na jego odróżnienie od tańszych
zamienników.
Jak odróżnić jedwab naturalny od
imitacji?
Nie
jest to wprawdzie zadanie tak łatwe jak w wypadku galanterii skórzanej,
niemniej jak najbardziej możliwe. Wymaga po prostu odrobiny wprawy. Jedwab
cechują dość specyficzne w stosunku do swych tańszych odpowiedników – rayonu (produktu
przetwórstwa celulozy, popularnego zwłaszcza na rynku amerykańskim) i terylenu (syntetyku
z rodziny poliestrów; czytelnicy prozy Hollinghursta pewnie kojarzą ten
materiał jako surowiec do produkcji much i krawatów noszonych przez angielską
klasę średnią) – właściwości optyczne. Jest to zauważalne zwłaszcza przy mocnym
nasłonecznieniu oraz przy sztucznym oświetleniu. Jedwab ma inny, dużo bardziej
szlachetny, nieco wilgotny połysk (wyjątek stanowi tu matowa krepa).
Ponadto zupełnie inaczej zachowuje się on w
dotyku. Jedyne w zasadzie, co mogę poradzić to tworzenie materiału
porównawczego, własnej bazy danych – innymi słowy oglądanie i dotykanie w
sklepach wyrobów oznaczonych na etykiecie jako wykonane z czystego jedwabiu.
Jedwab dębowy a morwowy
Z
uwagi na sposób pozyskiwania włókna można wyodrębnić dwie kategorie jedwabiu: morwowy
(hodowlany, ang. „mulberry”) i dębowy (występujący dziko, tzw. jedwab Tussah).
Ten pierwszy charakteryzuje się wyjątkową delikatnością i gładkością,
zachowując jednocześnie wysoką elastyczność i wytrzymałość. Surówka jedwabiu
hodowlanego ma specyficzny, lekko zielonkawy kolor, określany zwykle jako barwa
nefrytowa. Jedwab Tussah natomiast jest bardziej szorstki, mniej elastyczny, w
dodatku o czarnym lub ciemnoszarym zabarwieniu – do jego wybielania (etap
konieczny przed naniesieniem właściwego pigmentu) stosowane są substancje,
które potencjalnie mogą podrażniać ludzką skórę. Chińczycy zwykli porównywać
włókno morwowe do skóry dziecka, Tussah natomiast do skóry staruszka – takie postawienie
sprawy wydaje mi się wyjątkowo trafne.
Nazwy handlowe włókien jedwabnych
greża – surowe
włókno jedwabne
trama – luźna
przędza jedwabna, wykonana z kilku pojedynczych nitek greży
grenadyna i kordonek – silnie
skręcone włókna jedwabne. Ta pierwsza stanowi przykład przędzy jedwabnej, kordonek
natomiast to pojedyncza nitka
szapa – jedwabna
czesanka
organzyna i ondula – przykłady
przędzy jedwabnej
mulina
– przędza do haftowania, wielobarwna
filozela
– nieskręcana nić jedwabna
Typologia tkanin jedwabnych
aksamit – ciężki
materiał o specyficznej, włoskowatej powierzchni, przypominający nieco skóry
szorstkie, w szczególności nubuk
brokat – przetykana lśniącą (na ogół złotą
bądź srebrną) nicią tkanina o dużej masie. Charakteryzuje się ona wypukłym
wzorem
bureta – tkanina
powstała z odpadowej przędzy jedwabnej
faille – charakteryzująca się
poprzecznym prążkowaniem gruba tkanina jedwabna
fular – tradycyjnie
znajduje on zastosowanie w produkcji krawatów. To surowiec o wyjątkowej
miękkości i dużej różnorodności wykończeń – istnieją bowiem fulary o splocie
skośnym, płóciennym, a nawet o atłasowym wykończeniu
glace – tkanina, w której wątek i
osnowa są różnej barwy. Glace cechuje szczególny, bardzo intensywny połysk
iluzja – nazwa
jest tu wyjątkowo adekwatna, bo iluzja to wyjątkowo delikatna, wiotka i w
dodatku przezroczysta tkanina
kanaus – tkanina
jedwabna, wywodząca się z terytorium dawnej Persji
krepa – powstaje z silnie skręconych
włókien jedwabnych. Krepa to materiał o specyficznej, nieco falistej
strukturze. W odróżnieniu od innych materiałów jedwabnych jest silnie matowa
lama – tkanina
poprzetykana cienkimi włókienkami metalowymi
lampas – ma chiński rodowód. Kojarzy się
głównie (i słusznie) z pasami przebiegającymi wzdłuż nogawki spodni od
wojskowego munduru i smokingu
lewantyna – charakteryzuje
się splotem skośnym
liberty – atłas jedwabny, bardzo połyskliwy
mora – podobnie
jak krepa, tkanina falista z tą różnicą, że mora ma silny połysk
muślin – tkanina
o luźnym, płóciennym splocie. Jest cienki i wyjątkowo delikatny. Rozsławiony
przez literaturę
panora –
tkanina jedwabna
pika – prążkowana
tkanina jedwabna o dużej gęstości
pongé –
bardzo lekka tkanina jedwabna o splocie płóciennym
prunela – podobna
do atłasu, cienka, a jednak wyjątkowo mocna i wytrzymała
sparking – połyskliwy materiał łączący naturalne
włókna jedwabne z syntetycznymi
szarmeza – wyjątkowo
cienka, delikatna i wiotka
tafta –
sztywna, gęsta, połyskliwa tkanina. Przebój studniówek z początku wieku, choć
tam w grę wchodziła raczej imitacja
trykotyna – miękka tkanina jedwabna, którą
cechuje znaczna grubość
Kilka uwag na temat pielęgnacji
Wysokiej
jakości jedwab (zresztą uwaga ta odnosi się do wszystkich surowców tekstylnych
pochodzenia naturalnego) powinien przejść etap dekatyzacji, czyli hartowania.
Materiał, nim trafi na pulpit krojczego, poddawany jest wpływowi podwyższonej
temperatury. W warunkach przemysłowych proces ten realizowany jest dwojako –
albo jako kontakt z wodą o podwyższonej temperaturze (zwykle 40 stopni), albo
jako oddziaływanie z parą wodną. Włókna ulegają wówczas skurczeniu, a materiał
przybiera swój ostateczny kształt. W konsekwencji nie ma obaw, by ulegał on
dalszym deformacjom w toku użytkowania (i prania oczywiście). Wielu
producentów, nad czym pozostaje jedynie ubolewać, rezygnuje z tego etapu, bo
nie dość, że prowadzi do „marnotrawstwa” materiału, to jeszcze wiąże się ze
sporym wydatkiem (woda, energia elektryczna, odpowiednia instalacja, personel, itp.).
Dlaczego o tym wspominam? Bo bezpośrednio wpływa na to dobór warunków prania.
Jestem już nudna, ale lepiej nie podejmować eksperymentów na własną rękę. Producent
wie co robi, nakazując pranie chemiczne. Jeśli natomiast mamy do czynienia z
jedwabiem dekatyzowanym (a taka informacja powinna znaleźć się na metce), można
pokusić się delikatne pranie w warunkach domowych. Włókno jedwabne przypomina
nieco swoją strukturą włos ludzki, więc postępowanie powinno przebiegać
podobnie jak w wypadku mycia głowy. W grę wchodzi wyłącznie pranie ręczne, w
niskiej temperaturze, a wszelkie gwałtowne ruchy (tarcie, szarpanie, mocne
ugniatanie, itp.) są absolutnie zabronione. Istotny jest odpowiedni dobór
środka piorącego. Niektórzy zalecają użycie łagodnego szamponu (np. takiego dla
dzieci), ale tu nakazywałabym ostrożność. Obok substancji myjących szampony
zawierają również inne składniki, m.in. ekstrakty roślinne (ot, choćby z
rumianku), które niekoniecznie mogą wpływać korzystnie na tkaninę. Najlepszą
opcją jest łagodny płyn do prania z proteinami perły. Należy jednak pamiętać,
by go dokładnie wypłukać czystą wodą. Jeśli ta jest twarda (łatwo to sprawdzić,
przecież twardość wody rzutuje na częstotliwość, z jaką musimy „odkamieniać”
czajnik), do miski przed praniem można dodać odrobinkę (dosłownie szczyptę)
boraksu. Substancja ta jest zapewne doskonale znana właścicielom zwierząt, gdyż
w gospodarstwie domowym tradycyjnie stosuje się ją jako środek do wywabiania
śladów (zapachu zresztą też) moczu z dywanów i tapicerek. Jedwab, podobnie jak
wełnę, suszymy na płasko i unikamy za częstego kontaktu z wodą. Intensywne
suszenie wietrzenie często (choć nie zawsze) w zupełności wystarczy. Co z materiałami
domieszkowanymi jedwabiem? Pierzemy je w
analogiczny sposób, co te wykonane z czystego włókna. Choć, jeśli surowcem
dominującym (i to o zawartości kształtującej się na poziomie 95%) jest len lub
bawełna, można spróbować prania w pralce, oczywiście z wykorzystaniem
łagodnego, „wełnianego” programu i stosownego detergentu, a najlepiej w
specjalnym worku.
Obok
samych właściwości włókna pozostaje jeszcze kwestia stosowanych pigmentów. Te,
pod wpływem wilgoci, mogą ulegać rozpuszczaniu. Przypomina mi się w tym
momencie znajoma rodziców, która podczas podróży służbowej do Indii skusiła się
na zakup belki czerwonego jedwabiu, po okazyjnej cenie. Na jej nieszczęście w
drodze powrotnej do hotelu złapał ją deszcz i, w rezultacie, tkanina przybrała
nieciekawą, brudnoszarą barwę. Zdegustowana udała się z powrotem do sklepu,
gdzie uśmiechnięty ekspedient od progu przywitał ją słowami „Don’t wash at 40
degrees”. No cóż, opowieść ta powinna dać do myślenia…
Polski jedwab
Nie
byłabym sobą, gdybym w tym miejscu nie wspomniała o najważniejszym polskim
producencie galanterii jedwabnej, czyli Zakładzie Jedwab Polski. Firma obchodziła
niedawno swoje 91 urodziny, a hasło „Milanówek” w wielu kręgach do dziś stanowi
synonim jakości. Aktualną ofertę firmy oraz wiele ciekawostek na temat jedwabiu
(w tym dane dotyczące hodowli jedwabników i procesu produkcyjnego) znajdziecie
pod tym adresem.
Mam
nadzieję, że wpis okazał się ciekawy i pomocny. Zachęcam do komentowania. Pozdrawiam
Was serdecznie.
9/22/2015
Metka prawdę Ci powie, czyli co tej jesieni przygotowały dla nas sieciówki
Zgodnie z
wcześniejszymi zapowiedziami postaram się przybliżyć dziś aktualną ofertę popularnych
sklepów (tak, Massimo Dutti czy Simple, pomimo aspiracji, również zaliczam do
kategorii „sieciówki”). Jak wspominałam już przy okazji wpisu „O mądrym
planowaniu szafy” daleka jestem od oceniania czyichś preferencji (wszak już
starożytni nakazywali wstrzymać się z dyskusjami o gustach), postawiłam zatem
skoncentrować się na analizie składów surowcowych. Oczywiście, niesie to
niepełną informację na temat jakości wyrobu. Dokonując zakupów online, rezygnujemy
przecież z etapu wstępnych oględzin, nierzadko decydującego o podjęciu
ostatecznej decyzji w sprawie kupna. Często też sklepy internetowe milczą w kwestii miejsca wykonania, co pozwoliłoby cokolwiek wnioskować, w razie, gdy
niedane nam obejrzeć danego wyrobu na żywo. Co do przytoczonych poniżej przykładów – mają one charakter czysto poglądowy. Zależało mi na
zaprezentowaniu możliwie zróżnicowanej (także pod względem składów) oferty,
niekoniecznie zaś na przygotowaniu katalogu czy też na zdradzeniu prywatnych upodobań. Choć oczywiście jeśli
byłybyście zainteresowane tą tematyką, jestem gotowa podjąć rękawicę.
Massimo
Dutti – szerokie spodnie w jodełkę
Opis
producenta
Spodnie
uszyte z tkaniny w jodełkę z mieszanki wełny i jedwabiu morwowego, o szerokim
kroju, zapinane na patkę z haczykami i ukryty suwak, z dwiema kieszeniami po
bokach, dwiema fałszywymi kieszonkami z tyłu, na półpodszewce, ze szlufkami na
pasek.
Skład
·
Wyściółka
70% acetat, 30% poliester
·
Zewnątrz
39% poliester, 29% wełna, 18%
wiskoza, 9% jedwab (morwowy), 5% inne włókna
Cena
299
zł
Klasyczny
przykład na to jak zapewnienia producenta rozmijają się z rzeczywistością.
Deklarowana w opisie tkanina w jodełkę, z mieszanki wełny i jedwabiu, owszem,
zawiera oba te komponenty, ale o łącznej zawartości nieprzekraczającej 40%. Niepokojący
jest wysoki udział poliestru – zakładam, że nie mamy tu do czynienia z
uszlachetnianym włóknem stosowanym do celów sportowych, tylko ordynarnym
syntetykiem wpływającym na obniżenie walorów wełny. Ubolewam, że niepodana została
charakterystyka tej ostatniej (gatunek i rasa zwierzęcia, pierwsza strzyża, itp.),
co mogłoby bez konieczności dotykania materiału stworzyć pewne wyobrażenie o
jego miękkości. Za wiskozą, uczciwie przyznaję, nie przepadam, czemu
kilkukrotnie dawałam już wyraz, niemniej wypada przyznać, że to z pewnością
lepszy wybór niż klasyczne włókna syntetyczne (może za wyjątkiem poliamidu,
odznaczającego się przepuszczalnością powietrza i pochłanianiem wilgoci na
zupełnie przyzwoitym poziomie). Na uwagę zasługuje wysoka jak na sieciówkowe standardy
zawartość jedwabiu (więcej na temat tego pana w następnym wpisie). Zwykle w
wypadku tej części garderoby kształtuje się ona na poziomie 4%, pomijając może
spodnie z krepy jedwabnej, przewijające się czasem przez letnią ofertę H&Mu.
Czuję się odrobinę zaintrygowana, co też kryje się pod hasłem „inne włókna”.
Wprawdzie nie czuję się na siłach, by stawać w szranki z wróżem Maciejem, ale
przypuszczam, że mogą to być produkty chemicznego przetwórstwa pulpy
celulozowej, ewentualnie poddane obróbce pędy bambusowe. Najsłabszym ogniwem wydaje
się tu podszewka – acetat i poliester z całą pewnością nie sprzyjają komfortowemu
użytkowaniu. Dużo lepszym rozwiązaniem byłaby wiskoza. W razie ewentualnego
zakupu zatem wskazana jest wizyta w pracowni krawieckiej.
Massimo
Dutti – kraciaste spodnie ze 100% wełny
Opis
producenta
Kraciaste spodnie uszyte z włoskiego
materiału ze 100% wełny, z gumowaną talią, zapinane na haczyki na listwie i
ukryty suwak, z dwiema kieszeniami po bokach oraz dwiema fałszywymi kieszonkami
z tyłu.
Skład
·
Wyściółka
100% wiskoza
·
Zewnątrz
100% wełna
Cena
349 zł
Na pierwszy rzut oka skład wydaje
się bajeczny, jednak ja, jak na urodzonego sceptyka przystało, poczuwam się w
obowiązku ostudzić nieco entuzjazm. Po pierwsze, producent (konsekwentnie, tu należy
mu oddać sprawiedliwość) przemilcza, z jaką wełną mamy do czynienia. Znowu
muszę uruchomić mój siódmy zmysł (tryb Gombka – wiekowa Cyganka) i założyć, że
raczej mamy do czynienia z gryzącym szewiotem niż szlachetną gabardyną (,
której za te pieniądze nie ma co się spodziewać). Choć akurat włoski rodowód to
dobry prognostyk na przyszłość. W wypadku spodni wskazany byłby niewielki (do
2%) dodatek elastanu – skutecznie ograniczyłby efekt nieestetycznego
wypychania, a nade wszystko mechacenia. No cóż… Przynajmniej tym razem do
podszewki nie mam większych zastrzeżeń, choć ciekawa jestem czy obejmuje ona
całą długość nogawki. Śmiem wątpić.
Zara – BELL NBOTTOM TROUSERS
Skład
·
Zewnątrz
80% bawełna, 20% poliester
Cena
139 zł
Bawełnę jako taką oceniam wysoko, choć z
pewnością nie jest to szczyt luksusu i wyrafinowania. Gdyby nie wysoki udział włókien poliestrowych,
byłyby niegłupim wyborem na wiosnę i chłodniejsze letnie dni. Jesienią i zimą
nie mają szans się sprawdzić, a w każdym razie – nie pod tą szerokością
geograficzną.
H&M –
szerokie spodnie
Opis
producenta
Szerokie, rozszerzane spodnie z miękkiego
diagonalu z czesankowym wykończeniem powierzchni. Wysoka talia, kanty.
Kieszenie po bokach, z tyłu kieszenie z wypustką i mała kieszonka z zapięciem.
Skład
·
Zewnątrz
Poliester 66%; Wiskoza 32%; Elastan 2%
Cena
199 zł
Nie wiem czy w tym miejscu powinnam
pogratulować producentowi sprytu, czy może raczej poczucia humoru. Sprzedawać
poliester jako diagonal (czyli jako całkiem szlachetną odmianę wełny) to nie lada
wyczyn. O komponentach swoje zdanie zdążyłam już
wyrazić – poliester sprawdza się wyłącznie w wypadku odzieży sportowej, wiskoza
dobrze oddycha, ale jest opcją krótkodystansową (pod wpływem użytkowania „łapie”
wszelkie zapachy i z czasem są one nie do wywabienia, mimo prania i
intensywnego wietrzenia), a obecność elastanu cieszyłaby, gdyby te pozostałe 98% istotnie
stanowiłby diagonal.
Simple
– klasyczne, czerwone spodnie w kant
Skład
·
Wyściółka
100% acetat
·
Zewnątrz
98% wełna ze strzyży, 2%
elastan
Cena
199,9
zł (pierwotnie 399,9 zł)
Przykład
na to jak duży potencjał koncertowo spartolić doborem podszewki. Szczęśliwie jest
to problem łatwy do rozwiązania. Trochę żałuję, że producent nie pokusił się o
podanie z wełną jakiej rasy owiec (mogę założyć, że o owce idzie, wszak wełnę
innych gatunków zwyczajowo podaje się jako odrębny komponent) mamy do
czynienia, niemniej cieszy, że to pierwsza strzyża, gdyż ta odznacza się dużą
miękkością. Generalnie marka, pomimo wpadek (sporo poliestrów za nieadekwatnie
duże pieniądze), budzi moje zaufanie, choć nie kryję – trochę brakuje mi na
polskim rynku spadkobierców rodzimych tradycji damskiego krawiectwa. Chyba, że
coś umknęło mej uwadze – będę bardzo wdzięczna za sugestie w komentarzach.
Mango
– wełniane spodnie w kratę
Opis
producenta
Kolekcja
Premium, tkanina mieszanka wełny, podwyższony stan, deseń w kratę, dwie
kieszenie boczne, ozdobne kieszenie z tyłu, wywinięte nogawki, kryte zapięcie
na suwak.
Skład
·
Zewnątrz
39% poliester,30% wiskoza,30% wełna,1%
elastan
·
Podszewka kieszeni:
100% bawełna
Cena
229,9
zł
Nazwanie
tych spodni wełnianymi to spore nadużycie. Niepojący jest też brak klasycznej
podszewki – to że spodnie okażą się gryzące jest bardziej niż pewne.
W swoich rozważaniach świadomie pominęłam COS - spodnie tej marki
wypadają bardzo podobnie jak produkty Simple, czasem mają tylko
drobną przewagę w postaci wiskozowego podszycia.
Mam nadzieję, że wpis w takiej formie okazał się dla Was ciekawy i
przydatny. Dajcie znać, czy byłybyście zainteresowane analogicznym postem, ale
poświęconym spódnicom i sukienkom. Z przyjemnością poznam również Wasze opinie
na temat bloga. Czekam także na pytania. Pozdrawiam serdecznie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)