9/04/2015

Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek – o kompromisie między wysoką jakością a ograniczonym budżetem


     
            „Tanie mięso psy jedzą. Kto tanio kupuje, ten dwa razy kupuje” – nie podejmuję się nawet odpowiedzieć na pytanie, ile razy słyszałam te sformułowania padające z ust mojej mamy. Wypowiadane często i z głębokim przekonaniem miały w sobie coś z mantry, a coś z niezawodnej tarczy zbijającej ojcowskie argumenty, gdy dochodziło do nieuniknionej konfrontacji. Dla jasności – mój tata potrafi docenić szlachetne tkaniny i dobre krawiectwo, ba – trudno mu z tego zrezygnować, ale chyba wolałby nie mieć świadomości, z jakim wydatkiem wiązał się zakup jego ulubionego garnituru.
       No właśnie, tym sposobem docieramy do istoty problemu. Czy ta mityczna jakość, definiowana już przez Platona i Arystotelesa, jest nie do pogodzenia z niskim budżetem? Co robić, jeśli w naszej skórze żyje rozmiłowany w jedwabiach i pięknym rzemiośle „snob”, ale nie mamy na nazwisko Kulczyk?

1)      Ustal listę priorytetów
Naprawdę potrzebujesz markowego parasola o rączce charakteryzującej takim samym składem surowcowym jak rakieta Rogera Federera? Dobra, nie piszę tego na serio. Mam jednak nadzieję, że przywołując ten skrajnie wydumany i absurdalny przykład, udało mi się uchwycić ideę. Sztuka polega na tym, by dysponując ograniczonym budżetem, ustalić, którym odzieżowym kategoriom poświęcić więcej uwagi (i środków), a w wypadku których wykazać więcej tolerancji. Dla mnie na przykład kluczowe znaczenie mają okrycia wierzchnie i galanteria skórzana. Porządny wełniany płaszcz będzie nie tylko pięknie się prezentował, ale również zapewni odpowiedni komfort termiczny, dobre torebka i buty natomiast decydują nierzadko  o charakterze całego ubioru. Nie zwykłam też oszczędzać na swetrach, ale to dlatego że zimą temperatura u mnie w pracy rzadko przekracza 15 stopni. W takich warunkach kaszmir czy szkocka wełna są nieocenione. Natomiast nie przywiązuję AŻ takiej uwagi do zwykłych, bawełnianych bluzek. Nie znaczy to oczywiście, że biorę wszystko, co leci. Po prostu na razie skłonna jestem kupić raczej dwie koszulki z czystej bawełny lub z lnu niż jedną, ale domieszkowaną jedwabiem lub merino.
Warto zastanowić się także na czym tak naprawdę nam zależy – na modnym wyglądzie, atrakcyjnym tu i teraz, czy może na klasyce, które będzie nam towarzyszyć przez lata. Jeśli skłaniasz się ku drugiej opcji, szukaj rzeczy, które są maksymalnie proste – zwróć uwagę, czy jakiś detal, z pozoru nieistotny szczegół nas nie zdradza, nie krzyczy „jestem tak bardzo 2015”.

2)      Zdefiniuj swoje potrzeby
Kupując ubranie, zastanów się dokładnie nad jego przeznaczeniem. Brzmi banalnie? Wyobraź sobie, że wchodzisz do sklepu i Twoim oczom ukazuje się prosta jedwabna bluzka, idealna na letnie dni, a więc w zamierzeniu przeznaczona do częstego użytkowania. Okazuje się jednak, że jest kłopotliwa i kosztowna w pielęgnacji, innymi słowy przeznaczona wyłącznie do prania chemicznego. Lojalnie uprzedzam - ja w takiej sytuacji odpuściłabym sobie zakup. Może i nie mam w sobie ducha ryzykanta, ale nie przepadam za domowymi eksperymentami. W razie niepowodzenia zostaje uczucie niesmaku i wydanych na próżno pieniędzy. Zupełnie inaczej ma się sprawa w wypadku rzeczy na specjalne okazje, zakładanych kilka razy do roku. Tu jestem znacznie bardziej tolerancyjna i potrafię zaakceptować pewne niedogodności.

3)      Miej realne oczekiwania
Nie ma co się łudzić – bawełnianej bluzki za 20 zł raczej nie zapiszesz w spadku swoim wnukom. Z drugiej strony, trudno oczekiwać, że regularnie prana w towarzystwie skarpetek w 60 stopniach (zwłaszcza, gdy wybierzemy długi, „pościelowy” program prania) przetrwa lata w nienagannym stanie. Warto przyswoić sobie podstawowe zasady dbałości o ubrania, bo te proste tricki potrafią wydatnie przedłużyć ich życie.

4)      Nie demonizuj sieciówek
W ostatnim czasie nie cieszą się dobrą prasą, to prawda, ale czasem z tej zalewy tandety i bylejakości można wyłowić perełkę. Należy jednak zastosować się do kilku reguł.
a)      Nie gódź się na fuszerkę - przeprowadź wstępne oględziny
Zanim zdecydujesz się coś przymierzyć, dokładnie przyjrzyj się, jak ta rzecz została wykonana. Zwróć uwagę na szwy – jeśli już w sklepie są zdeformowane, nie jest to dobry prognostyk na przyszłość. Luźno przyszyte guziki (choć to akurat łatwo naprawić), zmechacenia i wiszące nitki zresztą również. O krzywo wszytej podszewce i suwaku tworzącym fale Dunaju nie ma co wspominać, bo to oczywiste.
b)      Uważnie czytaj metki
Odpowiedni skład surowcowy to klucz do sukcesu, choć i tu warto zaapelować do zdrowego rozsądku. Przyzwoitego jedwabiu czy kaszmiru nie da się kupić okazyjnie. W jakie tkaniny celować? Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że najlepsze są te pochodzenia naturalnego. Nie ma co się jednak zrażać niewielkim (do 15% dla płaszczy i marynarek, do 5% w przypadku pozostałych elementów garderoby) dodatkiem włókien syntetycznych – zazwyczaj bardzo skutecznie ograniczają one wypychanie i rozciąganie się włókna, nie ujmując mu pożądanych właściwości. Oprócz polegania na suchej informacji zawartej na metce wyrobu, warto tkaninę pomacać. Nawet osoby o niewielkim doświadczeniu, nieprzywiązujące zbyt wielkiej wagi do składów używają często sformułowań „gruby, porządny materiał; solidny, mięsisty”, intuicyjnie wyczuwając, że coś jest na rzeczy. Wszystko rozbija się o gramaturę, czyli masę przedmiotu odniesioną do jego powierzchni. Gramatura to parametr kluczowy przy wyborze bawełny. W dużym uproszczeniu – im większa, tym lepiej. Solidna dzianina bawełniana przypomina odrobinę w dotyku mięso. Oczywiście istnieją też dzianiny bawełniane lekkie jak mgiełka, ale w sieciówkach próżno ich szukać.
O materiałach sztucznych, będących produktem przetwarzania pulpy celulozowej, mam z kolei nienajlepsze zdanie. Te kiepskiej jakości zdają się mechacić od samego na nie patrzenia. Jeśli więc brakuje nam doświadczenia i nie znajdujemy się w posiadaniu kryształowej kuli, lepiej odpuścić sobie wiskozową bluzeczkę. Natomiast włókna sztuczne znakomicie sprawdzają się do produkcji podszewek.
I kolejna sprawa – miejsce wykonania danej rzeczy. Wprawdzie Chiny wypadają pod względem jakości coraz lepiej, ale należy mieć na względzie, że sektor Premium rządzi się innymi prawami niż produkcja masowa. Intensyfikacja produkcji przy jednoczesnym obniżeniu jej kosztów musi gdzieś znaleźć ujście i z reguły odbija się to na jakości. Pewne państwa jednak kojarzą się z wyśmienitym wykonaniem – łatwo uwierzyć w nienaganną jakość włoskich dzianin i butów czy białoruskich lnów. Ja sama bardzo lubię rzeczy wykonane na terenie Europy, w tym rodzimą produkcję. Niektórzy producenci podają dodatkowo informację o pochodzeniu materiału – czasem w sieciówkach można znaleźć tkaniny od tych samych dostarczycieli, u których zaopatruje się Boss czy Zegna.
Dopiero wówczas, gdy skład wyda Ci się satysfakcjonujący i nie dostrzeżesz widocznych wad, zasadne jest pytanie samej siebie o to czy dany ciuch okaże nam się przydatny i jak go zestawimy. Dlaczego czynić to dopiero na tym etapie? Źle obszyty, wykonany z lichej tkaniny i tak zalegałby w naszej szafie, nieważne jak dobrze wpisywałby się w nasz styl.

5)      Uważaj na odzież vintage
Zakupy w secondhandach to rozrywka dla wytrawnych graczy. Łatwo stracić zdrowy rozsądek i zachłysnąć się niskimi cenami, metkami znanych marek i świetnymi składami. Tymczasem wiele z tych rzeczy ma pewne charakterystyczne elementy kroju lub detale dekoracyjne, które pozwalają na bardzo dokładne przyporządkowanie ubrania do konkretnej epoki. A to potrafi dać wrażenie przebrania, teatralnego kostiumu. Owszem, trendy wracają, ale zwykle jako luźne nawiązanie, reinterpretacja danej tendencji, nigdy jako dosłowne powtórzenie. Dobrym przykładem są świętujące obecnie triumfy dwurzędowe marynarki. Niby takie jak z lat 70-tych, a jednak zupełnie inne. Te sprzed 40 lat założone dziś trąciłyby myszką. Sama miałam kiedyś oryginalny płaszcz Burberry – ze świetnej, impregnowanej bawełny, z doskonałą podszewką, cudownie obrobiony, z szylkretowymi guzikami (żadna tam syntetyczna imitacja!). I… cóż z tego. Konstrukcja ramion nie dość, że robiła ze mnie rugbistę, to jeszcze zdawała się krzyczeć, że ten ciuch pamięta półmetek thatcherowskich rządów i ślub księcia Karola z księżną Dianą.
Fajną opcją dla "początkujących" są natomiast drobiazgi vintage - oldschoolowy zegarek potrafi dodać sznytu. 

6)      Nie ulegaj stereotypom i pierwszemu wrażeniu
Czasem w sklepach, które uważasz za zbyt konserwatywne można znaleźć coś sensownego. W powodzi babcinego wzornictwa nieraz kryją się bardzo solidne klasyki, w dodatku dużo lepiej skrojone niż w tradycyjnych sieciówkach, które dążą do unifikacji formy. Tymczasem mali, lokalni producenci, adresujący swoją ofertę raczej do pokolenia naszych mam, nadal hołdują zasadom klasycznego, damskiego krawiectwa.

7)      Nie oszczędzaj na butach
     Bernhard Roetzel rzekł „Jeżeli, na przykład, praktykant lub student dysponuje 600 dolarami rocznie na zakupy odzieżowe, powinien połowę tego przeznaczyć na buty. Zrobi jeszcze lepiej, jeżeli całość wyda na obuwie: powinien dysponować dwiema parami, ponieważ każda z nich potrzebuje przynajmniej jednego dnia odpoczynku po każdym dniu noszenia”. Mój dziadek natomiast zwykł mawiać, że w butach pochodzących z pracowni Kielmana inaczej się chodzi, a nawet myśli. Nie namawiam od razu do kupowania bardzo kosztownych butów wykonywanych ręcznie, ale warto na ten element garderoby wydać więcej niż na pozostałe. Chodzi tu i o zdrowie, i o estetykę.

8)      Jeśli czujesz się na siłach - zainteresuj się ofertą zakładów rzemieślniczych
Dobrze jest mieć zaufane miejsce, do którego bez obaw można zanieść uszkodzoną torbę czy źle leżący na nas płaszcz. Jeszcze lepiej kogoś, kto pomoże nam za rozsądne pieniądze zrealizować własną wizję. Znalezienie odpowiedniej osoby jest baaardzo trudne. Pod tym względem nawet lepiej mają mieszkańcy małych miejscowości. Trzeba się liczyć z tym, że to raczej nie będzie piękny zakład, a pokój w prywatnym mieszkaniu, a pan czy pani raczej nie będą śledzić bieżących trendów i mogą nie mieć świadomości istnienia kogoś takiego jak Marc Jacobs. Za to bywa, że nie sposób odmówić im wiedzy o materiałach i doborze kroju do sylwetki. Nie jest to jednak opcja dla każdego, a tylko dla tych, którzy wiedzą dokładnie czego chcą i mają dobrze zdefiniowane potrzeby.

9)      Bądź łowcą okazji
Internetowe serwisy aukcyjne, outlety, wymiany ciuchów, sezonowe wyprzedaże – jest tyle możliwości.

Mam nadzieję, że moje doświadczenia okażą się Wam przydatne.

6 komentarzy:

  1. Jestem pod wrazeniem twojej wiedzy (i lekkiego piora, bo tekst czytalo sie wybornie) i niecierpiliwie czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam cały Twój blog i z niecierpliwością czekam na więcej :) Zainspirowałaś mnie do odnalezienia starej, skórzanej myśliwskiej torby, która jest w rodzinie od trzech pokoleń. Może przy odrobinie szczęścia osiedlowy kaletnik przywróci ją do żywych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Warto zaryzykować, a nuż się uda tchnąć w nią życie. O dobrego kaletnika nie jest łatwo, ale należy się nie poddawać i szukać. Samą skórę może odżywić dobry wosk i renowator do skór - ze swojej strony mogę polecić produkty Saphir. Nie znam lepszych. - literówki moją zmorą

      Usuń
    3. Sama skóra nie była w zły stanie, chociaż pewnie przydałoby się jej odświeżenie. Natomiast z pewnością konieczne będzie doszycie wewnętrznej kieszonki i przyszycie kawałka skórzanej lamówki, która się odpruła.

      Ps. Będę wdzięczna za post o spodniach i spódnicach odpowiednich na jesień i zimę :)

      Usuń