9/02/2015

Co mnie irytuje w torebkach z sieciówek?


Swoje wynurzenia pozwolę sobie zawęzić do wyrobów wykonywanych ze skóry naturalnej. Zaoszczędzę więc swojego zwyczajowego jazgotu na temat koszmarnej dermy, wycierającej się poprzez wszelkie odcienie szarości aż do stadium sita (swoją drogą - wypadałoby w tym miejscu wyrazić podziw nad tupetem tego, kto użył terminu „ekologiczny” w odniesieniu do rzeczy, której czas połowicznego rozpadu wynosi kilkaset lat). Nie planuję też dołączyć do zwyczajowego utyskiwania nad fatalną jakością. Nie, nie będzie o przedmiotach ewidentnie niedobrych, niosących znamiona fuszerki. Nie będzie o rolujących się, zmechaconych podszewkach z kiepskiej wiskozy, o krzywo wszytych zamkach, a nawet nie o zezowatych kuśnierzach z dalekiego Wschodu. Przemilczę nawet grzechy główne osób zajmujących się wzornictwem użytkowym, choć na ostentacyjne logotypy mam alergię. Cóż, nie dla mnie te legendarne siedem szanelek miesięcznie…  O czym zatem będzie? O wykończeniach torebek. 
LAMÓWKI 
Często, z uwagi na oszczędność surowca i czasu (łatwiejszy proces produkcyjny) wykonywane są one z gumy lub z poliuretanu. Z pewnością nie jest to rozwiązanie najbardziej wyrafinowane estetycznie – potrafi zeszpecić najpiękniejszego box calfa (rodzaj wykończenia skóry cielęcej, czarnej „opalanej” z wykorzystaniem soli chromu), a i mniej lubianym przeze mnie rodzajom skóry (ot, saffiano chociażby) urody z pewnością nie przydaje. Pomijając jednak aspekt wizualny, nie jest to rozwiązanie rozsądne na polską zimę. Każda substancja polimerowa cechuje się parametrem określanym mianem „temperatury zeszklenia”. Oszczędzając czytelnikowi omawiania mechanizmu zjawiska zeszklenia i całego tego uczonego bełkotu - poniżej pewnej temperatury materiał zachowuje się w sposób analogiczny do szkła. Innymi słowy staje się kruchy i w rezultacie podatny na pękanie. W wypadku torebek może to skutkować nieestetycznym pękaniem i wykruszaniem się materiału wykończeniowego. Często jest obserwowano po długiej, mroźnej zimie. Obok mrozu, drugim podstawowym wrogiem syntetycznych lamówek jest wilgoć, powodująca częściowe rozpuszczanie się kleju i odrywanie się płatów wykończenia. Tymczasem w sklepach próżno szukać torebek, które (pomijając podszewkę i okucia) byłyby w całości wykonane ze skóry naturalnej. Może to moja ignorancja, może wrodzony snobizm, a może wreszcie przemawia przeze mnie brak doświadczenia i nikła wiedza, ale nie spotkałam się jeszcze z takim wyrobem w cenie poniżej 1500 zł. Jest to kwota, która znacznie przekracza ceny sieciówkowe, a bywa że i możliwości finansowe potencjalnie zainteresowanych takim produktem kobiet. Jak można z tego impasu wybrnąć? Wiele zakładów wyspecjalizowanych w naprawie galanterii skórzanej ma w swojej ofercie wymianę lamówek na wykonane ze skóry naturalnej, kolorem i rodzajem wykończenia dobranej indywidualnie do poddawanego renowacji przedmiotu. Przed podjęciem decyzji o takim zabiegu warto przeczesać Internet w poszukiwaniu opinii o lokalnym rzemieślniku oraz skonsultować się ze swoimi bliskimi. Wybór odpowiedniego zakładu jest o tyle istotny, że w grę wchodzą tu nie tylko umiejętności, ale nade wszystko doświadczenie, wyczucie i zmysł estetyczny fachowca. Cena takiej usługi jest sprawą mocno indywidualną, uzależnioną od (co oczywiste) od zakresu prac, ale też od miejsca kraju czy od renomy zakładu. Pozostaje ona jednak wielokrotnie niższa niż zakup luksusowej torby. Sama płaciłam, włączając w to koszta materiału, 50 zł, ale trzeba mieć na względzie, że wybrałam dobrze znany mi zakład (pan serwisuje moje buty i torebki od jakichś 12 lat, podeszwy też wymienia) w mojej rodzinnej miejscowości, której daleko do metropolii. Pytanie tylko na jakim etapie się na to zdecydować? Tu sprawa ma się analogicznie do zagadnienia zelowania podeszew skórzanych w butach. Część osób zapewne zdecydowałaby się na taki krok bezpośrednio po zakupie, inni zaś woleliby zwlekać, aż do momentu gdy stanie się to absolutną koniecznością. Sama długo z taką decyzją zwlekałam, właściwie do momentu, w którym torebka zaczęła się wyjątkowo nieciekawie prezentować. Trochę żałuję, że aż tyle czekałam (boję się, że jeszcze chwila i doszłoby do uszkodzenia skóry naturalnej), ale w ostatecznym rozrachunku ułatwiłam nieco robotę panu Ryszardowi, bo włożył mniej wysiłku w usunięcie starej lamówki.
OKUCIA 
Zdrowy rozsądek podpowiadałby, że karabińczyki w torebkach skórzanych powinny być wykonane ze stali, najlepiej nierdzewnej. Nic bardziej mylnego. W większości wypadków stosuje się takie z metalizowanego polimeru. Często w toku użytkowania złota lub srebrna warstewka powlekająca tworzywo ulega przetarciu, odsłaniając białawy element, co zbyt estetycznie się nie prezentuje, zwłaszcza w towarzystwie pięknej skóry. Najgorsza jest jednakże mała wytrzymałość mechaniczna takie typu wykończenia; pod wpływem znacznego ciężaru (o co nietrudno), zwłaszcza w niskich temperaturach możliwe jest pękanie okuć. Wtedy jedyną receptą jest, niestety, wymiana wszystkich tego typu elementów.
 I znowu, trzeba tu zaufać dobremu gustowi i wyczuciu estetycznemu rzemieślnika.

Podsumowując, jeśli nie stać nas na wyrób luksusowy, nie ma co się zrażać. Trzeba się jednak liczyć z tym, że naszym najlepszym przyjacielem będzie odtąd kaletnik. A jakie są Wasze doświadczenia na tym polu? Co Was najbardziej irytuje w sieciówkowych torebkach? Zachęcam do dyskusji.

4 komentarze:

  1. Udalo mi sie kiedys upolowac dwie piekne torebki skorzane w lumpeksach. Jedna listonoszke i moj ulubiony kuferek (prawdopodobnie po jakims lekarzu). Chetnie bym przeczytala u Ciebie jak dbac o takie torby (albo nawet - jak je uratowac; co zrobic gdy widac po torebce, ze sporo juz przeszla)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w planach taką notkę. Zwłaszcza, że w przyszłym tygodniu odbieram torebkę po wymianie lamówek, w dodatku zbliża się jesień i z pewnością będzie wymagała kilku zabiegów upiększających.

      Usuń
  2. Ja mam inne pytanie - gdzie mieszkasz, szczęśliwa kobieto, że masz kaletnika? Mojej haftowanej torebce pękła rączka i ŻODYN szewc nie chciał jej wymienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie mieszkam w Warszawie, ale pochodzę z Siedlec i to tam dokonuję wszelkich napraw - w tym samym zakładzie od 12(?) lat. Pan jest kaletnikiem i szewcem z 40-letnim doświadczeniem, zresztą jego żona również para się tym fachem. Rączki w torbie mi nigdy nie wymieniał, ale lamówki, karabińczyki i zapięcia, owszem.

      Usuń